Parafia katolicka jest dobrze zadomowiona w polskim pejzażu społeczno-kulturowym. Wielu, wiele on niej słyszało, niejeden miał z nią kontakt i powszechnie wiadomo, jaką działalność prowadzi. Co więcej, niezależnie od poziomu swojej religijności każdy żyje na terenie jakiejś parafii. Chciałoby się powiedzieć nieco poufale – „nasza dobra zacna parafia”.

Jednak te oczywistości w przypadku statystycznego Kowalskiego sprowadzają się do jego udziału w niedzielnej i świątecznej liturgii w kościele parafialnym oraz sporadycznego realizowania w nim udziału ważnych uroczystości takich jak: chrzest, komunia św., bierzmowanie, ślub i pogrzeb. No, zapewne Kowalski będzie jeszcze znał (zazwyczaj tylko z widzenia) księży z parafii. Ot.

To wszystko. Takie kontakty z parafią i wynikające z nich jej postrzeganie w istocie są wystarczające, aby realizować podstawowe potrzeby religijne. Szczególnie, gdy nie są one rozbudowane (sprowadzają się zasadniczo do realizowania praktyk religijnych) i gdy relacja z parafią w praktyce przypomina relację klienta w sklepie. Wybierania i kupowania produkty, które są mu potrzebne. Ot, to cała relacja, aż do następnego powrotu jego potrzeb.  Jednakże ta wiedza o naszej parafii nie jest równoznaczna z jej znajomością od przysłowiowej podszewki. Wszak, parafia (czy to duża czy mała) jest strukturą złożoną o dużym potencjale więziotwórczym, mogącym w różnoraki sposób wspierać i rozwijać społeczność lokalną. Przyjrzyjmy się więc temu potencjałowi.

Całość artykułu do pobrania w linku poniżej.

Dodaj komentarz