
Aby nadać szersze ramy dyskusji wokół obszarów, którymi zajmuje się Fundacja Matuzalem, gorąco polecamy książkę Marka Szymaniaka Zapaść. Reportaże z mniejszych miast wydaną przez wydawnictwo Czarne. Pozycja ta, wypuszczona na rynek niedawno, w czerwcu 2021 r., pozwala w szerszym kontekście uświadomić nam, w jakiej sytuacji znajdują się niektóre obszary dzisiejszej Polski – o czym dobitnie mówi tytułowa właśnie zapaść. Autor skupia się na mozaice społecznej i gospodarczej miejscowości zapomnianych, pozostawionych na pastwę losu, który zepchnął je do roli podrzędnych zapomnianych ośrodków – zazwyczaj o bardzo wysokiej okresami stopie bezrobocia (w niektórych momentach ostatnich 30 lat sięgającej nawet 40%). Panorama nie jest i nie była zachwycająca: tzw. prowincja polska odsłania się czytelnikom w bardzo przygnębiających barwach. (Choć trzeba zauważyć, że poruszone zostają w książce miejscowości znajdujące się głównie w trzech rejonach: dolnośląskim, warmińsko-mazurskim i lubelskim, może dlatego, że tam ogniskują się problemy i są to rejony względnie biedne). Nie chodzi też w tych reportażach jedynie o względy historyczne (że nie poradzono sobie w czasach prywatyzacji i zostało się ich ofiarą). Skutki kryzysu były i są przeróżne i nie tyczą się wyłącznie rozdających nierówno karty lat 90. Nie zmienia to jednak niczego w ogólnym wniosku: że większość małych miasteczek w Polsce jest aktualnie na równi pochyłej. Warto prześledzić reporterską pracę włożoną w tę książkę i zastanowić się nad tym, w jak trudnej sytuacji znajdują się mieszkańcy miasteczek odciętych od większych centrów Polski, którzy często w celu znalezienia godziwej pracy musieli porzucić swoje rodzinne strony i zacząć zarabiać na chleb za granicą. Takie decyzje często wiązały się z porzuceniem nie tylko znajomych i rodziny, lecz także z całościowym przymusowym przestawieniem niemal wszystkich aspektów życia.
Reportaże podzielone są na pięć części. W zasadzie każda z nich mówi nam o jakimś rodzaju historii ludzkich, które potoczyły się w taki, a nie inny sposób ze względu na niesprzyjające warunki, które ich do tego zmusiły. O ile w początkowych partiach mowa bardziej o osobach, które musiały wyjechać na Zachód w celu poszukiwania pracy lub które właśnie zostały w rodzinnych miejscowościach zapadłych, ledwo wiążąc koniec z końcem, o tyle dalsza część reportaży dotyczy bardziej społecznych lokalnych aspektów miejscowości. Za przykład niech posłużą choćby niesnaski między Polakami a Ukraińcami w Przemyślu, gdzie te napięcia bywały spore, albo kwestie niezbyt chwalebnych relacji między pracownikiem a pracodawcą. Do tego dochodzą partyjne zagrywki na poziomie lokalnym, które zabetonowują debatę publiczną. Te i inne czynniki powodują, że ostatecznie życie ludzi w małych zapadłych miastach Polski naprawdę może okazać się istnym piekiełkiem.
Dodatkowymi problemami opisywanymi przez Marka Szymaniaka – a raczej jego rozmówców – są wszystkie negatywne skutki wyludniania się miast-zapaści. Nie da się ukryć, że po ich ulicach chodzą głównie ludzie starsi. Młodych jest tam mało, zostają tylko ci, którzy znaleźli pracę w budżetówce (po znajomościach) albo mogą parać się innymi zajęciami, za które otrzymują stosunkowo wysokie płace. Reszta młodych musiała uciec, co w efekcie wpłynęło i dalej wpływa bardzo negatywnie na rozwój gospodarczy (a raczej jego brak) małych miast. To oczywiście wiąże się również z problemami szeroko demograficznymi i ich reperkusjami. Jednym słowem: efektów negatywnych jest wiele i ciężko zaradzić im w prosty sposób, bo to system naczyń połączonych, który wydaje się potrzebować odgórnej, systemowej zmiany.
Książka Marka Szymaniaka jest napisana bardzo przystępnym językiem. Opisane w niej historie ludzkie – minibiografie (zazwyczaj mocno dołujące w tych konkretnych przypadkach) – są ciekawym przedstawieniem problemu od strony jednostkowej, a więc bardziej połączonej z konkretnymi emocjami ludzkimi. To czyni tę pozycję bardziej bezpośrednią i trafiającą w ten sposób do większej rzeszy czytelników. Lepiej się bowiem słucha opowieści o nieudanych losach poszczególnych ludzi niż wysłuchuje bezosobowego referatu o stanie polskich miejscowości, które nie mają zbyt świetlanej przyszłości.