„Ludzie obierają różne drogi w poszukiwaniu spełnienia i szczęścia”. Każdy ma bowiem prawo wyboru. Czasem dotyczy ono zwyczajnych, przyziemnych spraw, jak chociażby domowe obowiązki; czasem jednak wiąże się z wyborem życiowej drogi – zawodowej lub też rodzinnej. Jedni z nas podejmują decyzję bycia singlem, inni – życia we dwoje, a jeszcze inni nie wyobrażają sobie domu bez męża, żony, bez dzieci. Okazuje się jednak, że nie zawsze dokonanie wyboru wystarczy i wówczas „zaskakujące dla wszystkich jest to, że rodzicielstwo nas wybiera, nie odwrotnie”. A kiedy jednak nie jest nam dane bycie mamą, bycie tatą, to co wówczas? Jak poradzić sobie ze świadomością, że w naszych domowych czterech ścianach nie usłyszymy tupotu małych stópek i dziecięcego śmiechu, wbrew naszym marzeniom i potrzebom?
W takich sytuacjach jedni z nas po prostu zaakceptują świadomość tego, że nie zostaną rodzicami, bo nie mogą, bo kobieta nie jest w stanie zajść w ciążę, bo mężczyzna jest bezpłodny. Inni dostrzegą na horyzoncie nadzieję i idąc za nią, będą podejmowali próbę za próbą. Zdecydują się na inseminację, na in vitro, na adopcję. Za każdą z tych decyzji będzie stał wybór, ale co istotne i co nie zawsze sobie uświadamiamy, może on zakończyć się sukcesem lub też jego brakiem. Miesiące, lata starań i odpowiadania sobie na pytanie: czy chcę? czy mogę? czy dam radę? czy mnie na to stać? czy się uda? A kiedy się nie udaje, kiedy mamy już pewność, że w naszym domu nie usłyszymy dziecięcego śmiechu (nie za sprawą naszego wyboru) – co wówczas? Jak żyć, jak sobie poradzić, jak odnaleźć się w roli nie-mamy/nie-taty?

Warty zaakcentowania jest fakt, że każdy z nas ma prawo do przeżywania braku bycia rodzicem na swój sposób. I brawo! Bo każdy z nas ma inną wrażliwość i inny próg wytrzymałości presji psychicznej, inną formę wyrażania ekspresji emocjonalnej. Jeśli potrafimy, to zacznijmy najprościej od pobycia samego ze sobą, od zajrzenia w głąb siebie na tyle głęboko, na ile w danym momencie jesteśmy w stanie to zrobić. Pamiętajmy przy tym, że każde spojrzenie będzie właściwe, bo będzie nasze, szczere – jeśli tylko nie będzie zmierzało w stronę depresji.
Dla niektórych z nas pomocne okaże się uronienie morza łez w domowym zaciszu i będzie to pierwszy etap, w którym zacznie docierać do nas świadomość, że nie będziemy mieć domu przepełnionego dziecięcą atmosferą. Wiedzmy jednak, że sama świadomość nie wystarczy, chociaż jest ona pierwszym ważnym krokiem, by zobaczyć, zrozumieć, poczuć. Ale tuż po tym należy postawić kolejny krok, który ukształtuje naszą dalszą życiową drogę
Dla wielu kobiet pomocne i bezcenne okazuje się w tej sytuacji (zresztą nie tylko w tej), gdy mają obok siebie tzw. drugą połówkę – męża, partnera; osobę, z którą może przeżyć ten trudny czas, z którą tak po prostu, od serca, może porozmawiać. Może być jednak tak, że tej drugiej osoby obok brakuje lub też, jeśli jest, potrzebuje z boku, po swojemu, przejść przez czas zaakceptowania braku potomstwa. W takiej sytuacji warto skorzystać z rozmowy, ze wsparcia innej bliskiej osoby – mamy, taty, siostry, przyjaciółki. Podzielenie się tym, co trudne, tym, jak bardzo chcieliśmy, a nie możemy, nazwanie naszych odczuć – jest niezwykle ważne. Z jednej strony zrzucimy z siebie ciążący nam bagaż nieziszczonego wyboru i nadziei, z drugiej otrzymamy wspierające ramię, empatyczne spojrzenie i ciepłe słowo (a przecież właśnie w takim momencie jest ono najbardziej potrzebne). Oczywiście nie musimy dzielić się tym, co wewnątrz nas, z najbliższymi. Wystarczy, żebyśmy odpowiedzieli sobie na pytanie, z kim chcemy przejść przez ten czas. Mamy bowiem możliwość skorzystania ze wsparcia psychologa i nie wahajmy się udać do terapeutycznego gabinetu. Spotkamy tam bowiem osobę, której możemy zaufać, przed którą możemy się otworzyć i bez skrępowania opowiedzieć o tym, co czujemy, jak jest nam źle, jak trudno. W gabinecie specjalisty zastanowimy się dodatkowo nad tym, jak poradzić sobie bez upragnionych dzieci. I co ważne, taki fachowiec spojrzy na nas podwójnym okiem. Z jednej strony wysłucha i wesprze, z drugiej natomiast, znając psychikę i biologię funkcjonowania ludzkiego organizmu i nieodłącznego od niego świata emocji, utoruje nam drogę do dalszej, życiowej podróży, w której – co ważne – miejsce straty zostanie wypełnione – a czym, to już dalszy proces. Jest to kolejny krok po akceptacji. Dodaje nam skrzydeł, pokazuje, że możemy, że potrafimy żyć inaczej, co nie gorzej, trudniej. Chodzi o to, by „inaczej” było równie nasze i by uszczęśliwiało. Dla każdego z nas może mieć ono inny charakter. Dla wielu rozwiązaniem okaże się realizowanie pasji – każdej. Może być nią założenie własnej firmy, o której marzyliśmy, może być nią znalezienie pracy w dziedzinie, którą chcielibyśmy wykonywać, może to być radość czerpana ze zwyczajnych domowych obowiązków. W tym momencie możemy uświadomić sobie, że jeżeli w miejsce braku kogoś, może nawet nie w to miejsce, lecz obok, dalej, wkroczy sfera życia, która na co dzień wywołuje uśmiech i wypełnia nasz dzień, to możemy być pewni, że jest to właściwa dalsza droga – droga kolejnego, innego wyboru. Jeżeli poczujemy, że nam się chce, to możemy być dumni, że znaleźliśmy – sami lub z czyjąś pomocą – drogę, którą już od dzisiaj możemy śmiało kroczyć. I zaakcentujmy raz jeszcze, że każda nasza droga będzie właściwa, jeżeli będzie tożsama z naszą wewnętrzną potrzebą. A to, czy znajdziemy ją sami, czy też skorzystamy ze wsparcia, ma drugorzędne znaczenie. Ważne, byśmy dobrze się czuli sami ze sobą oraz w nowej życiowej sytuacji.
Podkreślmy również, że wśród nas znajdą się osoby, dla których niemoc zostania rodzicem jest na tyle traumatycznym doświadczeniem, że będą one chciały wymazać z pamięci to pragnienie, tę „porażkę”. Każda myśl będzie wówczas raniła, będzie przywodziła w pamięci obrazy starań o zostanie mamą, tatą. Jedynym rozwiązaniem dla tego grona osób wyda się przeprowadzka, zmiana miejsca zamieszkania, bycia w innym domu, podróż do odległego zakątka świata, by być dalej. I jeżeli takie rozwiązanie przyniesie ulgę i pomoże poradzić sobie z niemożnością bycia rodzicem, to możemy je wypróbować. Istotny jest jednak jeden warunek. Wyjście z sytuacji nie może być formą ucieczki, ani nią samą. Chyba że tylko na początku, przez chwilę, aby móc normalnie żyć, koniecznym będzie zrozumienie i zaakceptowanie faktu, że będziemy żyć bez dziecka. Następnie powinniśmy uświadomić sobie, że przecież to nie koniec; że życie ma wiele kolorów, z których możemy czerpać i że jesteśmy w stanie zapełnić dalsze lata paletą farb w kolorach, w jakich chcemy – w domu, w pracy, w podróżach, w działaniach charytatywnych, w zależności od celu, jaki obierzemy. I kiedy już dana osoba ten cel znajdzie, kiedy będzie mogła żyć normalnie i szczęśliwie, może zdarzyć się cud. Kiedy nasza psychika zostanie odciążona z pragnienia posiadania potomstwa, natura może naprawdę zaskoczyć. Naturalnie nie musi i procent szans jest znikomy, więc bezpieczniej jest, by nie wiązać z tym cudem dalszych nadziei, ale odnotowane są przypadki, kiedy natura i medycyna nie zadziałały, a odblokowanie presji psychicznej dało niespodziewany, niewiarygodny efekt właśnie wtedy, gdy już na niego nie czekaliśmy. Zresztą każda niemożność zajścia w ciążę, każde nieudane próby in vitro czy przeszkody w adopcji, mają inną historię. A sfery psychiki nie oddzielimy
od fizycznej strony organizmu, tworzą bowiem one nierozerwalną całość.
Widzimy więc, jak wiele dróg, jak wiele wyborów przed nami. Nie wstydźmy się mówić o naszych uczuciach, nadziejach, przeżyciach. Zróbmy to w pierwszej kolejności przed sobą i ze sobą, w odpowiadającej nam formie: w czterech ścianach pokoju, z bliską osobą, psychoterapeutą, z Bogiem. O Nim jeszcze warto wspomnieć, bo to przecież wiara dla tak wielu z nas stanowi największą siłę zrozumienia i akceptacji świadomości życia w domu, bez pierwszych dziecięcych kroków, pierwszych słów, rodzinnych pikników czy szkolnych zebrań. Oczywiście mogą one być, ale w innej, już nierodzicielskiej formie i to od naszej gotowości i elastyczności zależy, jak wypełnimy okres życia bez tych najmłodszych. Dla tych, którzy wierzą, światło jest mocniejsze od ciemności, jak mawiał św. Jan Paweł II. Malujmy, piszmy, podróżujmy, róbmy to, co sprawi, że będziemy żyć w zgodzie ze sobą, z tym, co wewnątrz nas. W życiu bez dzieci też można snuć piękne plany, można marzyć i te marzenia realizować. Pamiętajmy, że każda wybrana przez nas droga będzie właściwa, jeśli będzie prowadziła wyżej, dalej i jeśli będzie sprawiała, że krocząc po niej, będziemy czuć się lepiej – że będziemy najzwyczajniej w świecie szczęśliwi. A jeśli sami nie będziemy potrafili znaleźć wspomnianego światła, skorzystajmy z pomocy specjalisty. Z terapeutycznego wsparcia możemy skorzystać zarówno na krótką metę (by porozmawiać, wyrazić to, co nam leży na sercu i czym nie chcemy podzielić się z innymi), jak i na dłuższą – w szerszym, bardziej wszechstronnym zakresie. Pomoże więc psycholog. Pomoże Bóg. Pomoże bliska osoba. A najbardziej pomoże zajrzenie w głąb siebie, bo bez tego pierwszego kroku nie zrobimy kolejnego. I pamiętajmy, że każdy z nas ma prawo dokonywać wyborów we własny, niepowtarzalny sposób, w swoim własnym rytmie. Miejmy więc odwagę być po prostu sobą i znaleźć siłę, kiedy nasze marzenia okażą się niemożliwe do zrealizowania. Każdy z nas będzie potrzebował innego okresu czasu, by to sobie uświadomić i by pięknie żyć bez domu wypełnionego dziecięcym rytmem dnia. Jednym zajmie to tydzień, innym miesiąc, a jeszcze innym lata. Podarujmy sobie nawzajem ten potrzebny czas.
Całość artykułu do pobrania w linku poniżej.
Całość artykułu do pobrania w linku poniżej.